Pogrom w Brześciu nad Bugiem – zamieszki antyżydowskie w Brześciu nad Bugiem, na terenie ówczesnego województwa poleskiego. Wybuchły 13 maja 1937 roku i były spowodowane zamordowaniem przez żydowskiego rzeźnika Welwela Szczebowskiego polskiego policjanta Stefana Kędziory[1].
W 1937 Brześć nad Bugiem liczył ponad 50 tysięcy mieszkańców, z czego Żydzi stanowili około 41%. Był to ważny ośrodek działalności kulturalno-społecznej polskich Żydów, a także ośrodek ekonomiczny. Żydzi stanowili zdecydowaną większość rzemieślników (ponad 80%). Byli też właścicielami dużych sklepów, magazynów i fabryk[2].
Z dniem 1 stycznia 1937 weszła w życie ustawa zakazująca uboju zwierząt bez ich uprzedniego ogłuszenia[3]. Jednocześnie, na mocy ministerialnego rozporządzenia wprowadzono wyjątki od tej zasady na potrzeby uboju rytualnego przez związki religijne[4]. Ubój rytualny przez Żydów był odtąd możliwy wyłącznie za specjalnym zezwoleniem, które stosunkowo łatwo można było uzyskać w dużych miastach, znacznie zaś trudniej w mniejszych ośrodkach i na Kresach. Ponadto ubój dokonywany miał być wyłącznie na cele religijne. Tymczasem powszechną praktyką żydowskich rzezaków było wykorzystywanie jako mięsa koszernego wyłącznie przedniej części tuszy, podczas gdy część zadnią odsprzedawano chrześcijanom[5].
Surowe zasady nowego prawa były od początku omijane przez wielu żydowskich rzezaków, którzy dokonywali pokątnego uboju mimo braku zezwolenia, a także sprzedawali pozostałe mięso nie-żydom.
13 maja 1937 starszy posterunkowy z Brześcia Stefan Kędziora, po otrzymaniu donosu, dokonał przeszukania w chłodni na Małym Rynku i odnalazł tam „10 cielęcych zadków” pochodzących z nielegalnego uboju rytualnego[5]. Około 7:30 rano, podczas rekwirowania znalezionego mięsa należącego, jak się okazało, do żydowskiego rzezaka Ajzyka Szczerbowskiego Kędziora został ugodzony w plecy nożem rzeźnickim przez syna rzezaka - 17 lub 18-letniego[6] Welwela. Kędziora, sądząc że napastnikiem jest Ajzyk Szczerbowski, postrzelił go. Obaj mężczyźni trafili do szpitala miejskiego, gdzie Kędziora zmarł po około pół godzinie. Informacja o tym, że żydowski rzeźnik zabił policjanta szybko obiegła miasto.
Pogrom zaczął się na Małym Rynku, ulicy Dąbrowskiego i ulicy Długiej około godziny 10. rano od wybijania szyb w żydowskich sklepach przez nieliczną grupę kobiet. Do zamieszek włączyło się następnie kilkuset robotników z Poznania pracujących na budowie w Twierdzy Brzeskiej[7]. Policja pałkami przepędziła tłum z małego rynku. Efektem tego było jednak jedynie rozszerzenie się zamieszek na inne rejony miasta[8]. Przez cztery godziny demolowanie sklepów i pobicia ich właścicieli nie miały charakteru zorganizowanego. Brak zdecydowanej reakcji policji (która otrzymała od starosty rozkaz nieantagonizowania tłumu) ośmielił jednak pospolitych przestępców i okoliczną ludność wiejską, aby wykorzystać zamieszki do łatwego wzbogacenia się. Nieżydowscy właściciele oznaczali swoje sklepy symbolami chrześcijańskimi. Mimo to 8 takich sklepów również zostało splądrowanych[9]. Według raportów policyjnych akcją niszczenia sklepów w godzinach popołudniowych kierowali młodzi ludzie w wieku 20-35 lat, poruszający się na rowerach, prawdopodobnie związani z endecją[10]. Plądrowaniem sklepów zajmowały się grupki około 20-30 osób, które rozpraszały się w przypadku interwencji policji, ale ponownie zbierały w innych rejonach miasta.
Późnym wieczorem do miasta przybyły posiłki z posterunków policji w całym powiecie. Przystąpiono do energicznego zwalczania grup uczestników zamieszek. Do rozpędzania tłumu użyto też sikawek wozów strażackich. W ten sposób do godziny 20. spacyfikowano centrum miasta[11] Porządek przywrócono około godziny 23. Następnego dnia zarządzono blokadę wjazdu do Brześcia. Zawracano m.in. puste furmanki, którymi wielu okolicznych chłopów wyruszyło do miasta - prawdopodobnie w celu wywiezienia splądrowanego przez uczestników zamieszek mienia. W zarodku tłumiono wszelkie kolejne próby demolowania sklepów.
Przez tydzień po zajściach handel w mieście był całkowicie sparaliżowany. Straty poniosła większość żydowskich sklepów w mieście (ponad 1150 spośród 1450)[12]. W tym 216 sklepów zostało splądrowanych, a pozostałe - miały zniszczone witryny. Wybito także szyby w około 200 żydowskich domach. Rannych zostało 54 osób, w tym 50 Żydów. Zegarmistrz Boruch Zylberger - zmarł po kilku dniach w wyniku odniesionych ran. Był jedyną potwierdzoną ofiarą śmiertelną pogromu[13].
W trakcie pogromu policja zatrzymała 128 osób, a w kolejnych dniach - 57 dalszych. Na łączną liczbę 185 zatrzymanych 16 stanowili Żydzi. Przed sądem stanęło ostatecznie 37 uczestników zajść, z czego 3 uniewinniono, 17 skazano na kary w zawieszeniu, a 16 na kary więzienia od 6 do 10 miesięcy[14].
Welwel Szczerbowski ukrywał się przez kilka dni po zabójstwie. Został jednak wydany władzom przez własną matkę[5]. Stanął przed sądem i został 15 czerwca 1937 r. skazany na karę śmierci przez powieszenie[15], ostatecznie zamienioną w lutym 1938 na dożywotnie więzienie ze względu na wiek sprawcy (nie miał ukończonych 21 lat).
W konsekwencji zajść, za „mylne informowanie władz przełożonych i brak stanowczych zarządzeń w stłumieniu w zarodku rozruchów w mieście” starosta brzeski Franciszek Czernik został zawieszony w obowiązkach, zaś naczelnik Wydziału Społeczno-Politycznego w urzędzie wojewódzkim Kazimierz Rolewicz został przeniesiony do Nowogródka.
Uczę się języka hebrajskiego. Tutaj go sobie utrwalam.
Zawartość tej strony pochodzi stąd.