Gatunek | |
---|---|
Rok produkcji | |
Data premiery | |
Kraj produkcji | |
Język | |
Czas trwania |
83 min |
Reżyseria |
Leo Birinsky, |
Scenariusz |
Henrik Galeen |
Główne role |
John Gottowt, |
Zdjęcia | |
Scenografia |
Paul Leni |
Produkcja |
Alexander Kwartiroff |
Gabinet figur woskowych (oryg. Das Wachsfigurenkabinett) – niemiecki film niemy z roku 1924 w reżyserii Leo Birinskiego i Paula Leni.
Bohaterem filmu jest młody pisarz, który dostaje zlecenie na napisanie historii tyranów, upamiętnionych w gabinecie figur woskowych. Film stanowi składankę z napisanych przez bohatera opowiadań. Opisują one epizody z życia: Harun ar-Raszida, Iwana Groźnego i Kuby Rozpruwacza.
Należy do niemieckiego ekspresjonizmu filmowego[1]. Narracja filmu oparta jest na tzw. Rahmenhandlung (ramie narracyjnej), modnej ówcześnie w kinie niemieckim – główna opowieść stanowi ramę dla szeregu epizodów z nią bezpośrednio niezwiązanych[2].
Paul Leni nadając obrazowi tytuł, świadomie nawiązał do Gabinetu Doktora Cagliari autorstwa Roberta Wiene (1920) i jarmarcznego, tajemniczego nastroju tego dzieła. Kostiumy i dekoracje, mieszanka epok i krajów były natomiast dziedzictwem zaczerpniętym ze Zmęczonej śmierci wyreżyserowanej przez Fritza Langa w 1921. Epizod z żoną piekarza, z jego krągłościami, wypukłościami, korytarzami i tajemnymi schodami przywodzą natomiast na myśl Golema Paula Wegenera i Carla Boese z 1920. Osobisty styl Leniego nie był jeszcze w tym filmie w pełni ukształtowany, niemniej obraz zrobiony jest zręcznie, także w sferze dekoracji, operowania światłocieniem i architekturą. Najbardziej ekspresjonistycznym momentem filmu jest rozdział poświęcony Kubie Rozpruwaczowi, pełen ruchu, transformacji, rozstępujących się ścian i pulsujących figur geometrycznych. Mimo zalet obraz stanowi, według historyka kina, Lotte H. Eisner, dowód na regres kina niemieckiego swoich czasów, jego utknięcia w martwej doskonałości, nazbyt wyrafinowanej kompozycji, przesadnym manieryzmie, który może zniechęcić widza. Podczas swojego pobytu w USA, Leni dostrzegł wady swojego dzieła i zaczął odchodzić od barokizujących i wielce obfitych form[3].
Z psychologicznego punktu widzenia umiłowanie dla schodów i korytarzy, licznie stosowanych w filmie różnych ujęciach, może być tłumaczone skłonnością niemieckiej psychiki do wznoszenia, stawania się (Werden) niż bycia (Sein)[3].
Uczę się języka hebrajskiego. Tutaj go sobie utrwalam.
Zawartość tej strony pochodzi stąd.