Zamieszki w Mołdawii w 2009 roku – demonstracje i zamieszki w stolicy Mołdawii, Kiszyniowie, rozpoczęte 6 kwietnia 2009, po ogłoszeniu i z powodu wygranej Partii Komunistów Republiki Mołdawii (PKRM) w wyborach parlamentarnych.
Do największych zamieszek doszło 7 kwietnia 2009, kiedy protestujący zdobyli i splądrowali budynek parlamentu oraz urząd prezydenta. W ich następstwie doszło do kilkuset aresztowań, w trakcie których zatrzymani byli bici i brutalnie traktowani przez policję. W wyniku zamieszek i następujących po nich działań służb bezpieczeństwa, trzy osoby zmarły w tajemniczych okolicznościach, a ponad 270 zostało rannych. Rezultatem kwietniowych protestów było powtórne przeliczenie głosów, które nie zmieniło jednak wyników wyborów, zaostrzenie stosunków Mołdawii z Rumunią, którą mołdawskie władze oskarżyły o inspirowanie i zaangażowanie w wydarzenia, a także spadek poparcia społecznego dla obozu rządzącego. Z powodu wykorzystania na szeroką skalę narzędzi internetowych przez społeczeństwo, była to pierwsza tzw. „twitterowa rewolucja”.
Bezpośrednią przyczyną zamieszek było ogłoszenie w dniu 6 kwietnia 2009 wstępnych wyników wyborów parlamentarnych, które wskazywały na zwycięstwo PKRM i zdobycie przez nią prawie 50% głosów poparcia. 9 kwietnia opublikowane zostały oficjalne wyniki, według których PKRM uzyskała 49,48% głosów i 60 mandatów w parlamencie, o jeden za mało do zdobycia większości 2/3 miejsc, co umożliwiałoby jej samodzielny wybór nowego prezydenta. Opozycja nie uznała wyników wyborów, oskarżając władze o fałszerstwa w trakcie zliczania głosów i zażądała przeprowadzenia nowego głosowania[1][2].
PKRM pozostawała u władzy od 2001. Od tego czasu stanowisko prezydenta zajmował jej przewodniczący, Vladimir Voronin. Pierwsza seria protestów przeciw polityce PKRM została zorganizowana w 2003, kiedy to partie opozycyjne sprzeciwiły się rządowym planom zastąpienia szkolnego przedmiotu „historia Rumunów” przedmiotem „historia Mołdawii”. Protesty opozycji i uczniów trwały przez kilka miesięcy, aż rząd wycofał się z kontrowersyjnego projektu[3].
Międzynarodowa misja obserwacyjna OBWE, Rady Europy i PE określiła kwietniowe wybory jako generalnie zgodne z normami międzynarodowymi. Stwierdziła, że głosowanie było dobrze przygotowane i przebiegło w spokojnej atmosferze, bez większych incydentów. Zaznaczyła jednak, że porównanie liczby uprawnionych do głosowania, dostarczonej jej przez Ministerstwo Informacji z liczbą zarejestrowanych wyborców wykazało rozbieżność rzędu 160 tys. nazwisk, co wzbudziło obawy dotyczące możliwości zaistnienia potencjalnych nieprawidłowości i wielokrotnego oddawania głosów[4]. Emma Nicholson, jedna z członków misji, nie zgodziła się z raportem oceniającym wybory jako wolne i uczciwe[5]. Sondaże przedwyborcze i exit poll wskazywały na zdecydowane i niezagrożone zwycięstwo PKRM[6].
Partie opozycyjne zarzuciły władzom sfałszowanie list wyborczych. Wskazywały na zamieszczenie na nich 300 tys. więcej nazwisk wyborców niż w poprzednich wyborach, pomimo spadku w tym czasie ogólnej populacji kraju[7]. Powołując się na ten fakt, zarzuciły umieszczenie na listach około 400 tys. fikcyjnych nazwisk, które miały zostać sfabrykowane w ostatnich dwóch miesiącach i wpłynąć na ostateczny wynik wyborów[8].
Inną przyczyną niezadowolenia grup biorących udział w zamieszkach, obok perspektywy kolejnych czterech lat rządów komunistów, był ogólny niski poziom życia w Republice Mołdawii. Mołdawia ze średnią pensją poniżej 250 USD i dużym bezrobociem pozostaje najbiedniejszym państwem Europy (nie licząc Kosowa)[9].
Pierwsze demonstracje rozpoczęły się w Kiszyniowie już 6 kwietnia 2009. Zostały zorganizowane na zasadzie flash mob, błyskawicznego tłumu, który został zwołany do zebrania się w jednym miejscu o ustalonym czasie. Jedna z organizatorek akcji, 25-letnia dziennikarka Natalia Morar, użyła do tego celu serwisu społecznościowego Twitter[10][11]. Jak powiedziała, spodziewała się góra 300 osób, podczas gdy w centrum miasta pojawiło się ich kilka tysięcy, w tym liderzy głównych sił opozycyjnych[12]. 9 kwietnia Morar została oficjalnie oskarżona przez władze o „nawoływanie do zakłócania porządku” i umieszczona w areszcie domowym[13].
Protesty przybrały na sile dopiero następnego dnia, 7 kwietnia 2009. Demonstracja, licząca około 10 tysięcy osób, głównie studentów i młodzieży, zebrała się w centrum miasta, na bulwarze Stefana Wielkiego. Demonstranci ponownie zorganizowali się w sposób spontaniczny, wykorzystując w tym celu Internet, czat internetowy oraz wspomniane portale społecznościowe jak Facebook i Twitter. Z powodu tej formy mobilizacji mas ludności, kwietniowe wydarzenia na Mołdawii były przez niektórych określane mianem „twitterowej rewolucji”, pierwszej która w dużym stopniu wykorzystała do swoich celów narzędzia internetowe. Protest przeciw ogłoszonym wynikom wyborów przerodził się w starcia z policją. Protestujący wykrzykiwali proeuropejskie, prorumuńskie i antyrządowe hasła: „Chcemy Europy”, „Jesteśmy Rumunami”, „Precz z komuną”. Zdjęli również mołdawską flagę z budynku parlamentu, zastępując ją flagą rumuńską i flagą europejską[10][14][15].
Demonstranci opanowali budynek parlamentu oraz pobliski pałac prezydenta. Przez wybite okna dostali się do środka budynków i rozpoczęli ich plądrowanie. Piętra budynku parlamentu stanęły w płomieniach, a przez okna wyrzucano sprzęt komputerowy, dokumenty i płonące meble[16]. Wieczorem 7 kwietnia grupa protestujących zorganizowała Komitet Ocalenia Narodowego, złożony ze studentów i przedstawicieli społeczeństwa obywatelskiego, którego głównym celem miało być dążenie do organizacji nowych wyborów. Nie przetrwał on jednak długo i nie odegrał żadnej roli w czasie wydarzeń[17].
Do rozproszenia demonstrantów policja użyła gazu łzawiącego i armatek wodnych. W wyniku starć ze służbami bezpieczeństwa ponad 270 osób zostało rannych. Mołdawska opozycja wezwała władze do przeprowadzenia nowych wyborów parlamentarnych, a demonstrantów do wstrzymania przemocy[18]. Początkowo publiczna telewizja informowała o śmierci młodej kobiety, która miała zatruć się dymem w budynku parlamentu[14], jednak jak się później okazało została ona uratowana przez ratowników medycznych[19].
8 kwietnia 2009 policja odzyskała kontrolę nad budynkami rządowymi i gmachem parlamentu. Protesty trwały dalej, choć były mniej liczne. 12 kwietnia 2009 w Kiszyniowie doszło do protestu, zorganizowanego przez trzy partie opozycyjne: Partię Liberalno-Demokratyczną (PLDM), Partię Liberalną (PL) oraz Partię Sojusz Nasza Mołdawia (PAMN), w którym uczestniczyło ok. 10 tysięcy osób. Uczestnicy protestowali przeciw zwycięstwu komunistów w wyborach parlamentarnych oraz przede wszystkim przeciw aresztowaniom i brutalnemu traktowaniu młodzieży, biorącej udział w demonstracjach[20]. Na wiecu obecni byli liderzy partii opozycyjnych: Mihai Ghimpu, Vlad Filat i Serafim Urecheanu[21]. Już dzień wcześniej spotkali się oni z ambasadorami państw UE i USA i wezwały ich do „zaangażowania się i zakończenia nadużyć dokonywanych przez rządzącą partię komunistyczną wobec obywateli”. W czasie demonstracji głos zabrał burmistrz Kiszyniowa, Dorin Chirtoacă, który podkreślił, że młodzi odrzucili komunizm i partię komunistyczną, gdyż „zrozumieli, że ich przyszłość została skradziona”. Stwierdził także, że zbrodnie dokonane przez komunistów powinien zbadać Międzynarodowy Trybunał Karny. Udział studentów w demonstracji był jednak mocno ograniczony z powodu strachu i sankcji wymierzonych przeciwko nim po wcześniejszych protestach[22][23]. Były prezydent Petru Lucinschi, uznał zamieszki za rezultat spontanicznej akcji mas młodzieży, sfrustrowanej słabnącą demokracją w kraju[24].
Przebieg głównych wydarzeń | |
---|---|
5 kwietnia 2009 | Wybory parlamentarne, wygrane przez PKRM. |
6 kwietnia | Pierwsze demonstracje antyrządowe w Kiszyniowie, zorganizowane na zasadzie flash mob. |
7 kwietnia | Zamieszki w mieście, zdobycie przez protestujących budynków rządowych. |
7/8 kwietnia | Początek aresztowań uczestników protestów. |
12 kwietnia | Antyrządowa demonstracja trzech partii opozycyjnych. |
15 kwietnia | Powtórne liczenie głosów wyborczych. |
17 kwietnia | Potwierdzenie przez komisję wyborczą wygranej PKRM. |
21 kwietnia | Powołanie przez prezydenta parlamentarnej komisji ds. zbadania zamieszek. |
20 października | Powołanie przez parlament nowej komisji ds. zbadania zamieszek. |
W nocy z 7 na 8 kwietnia 2009, tuż po największej demonstracji antyrządowej, w Kiszyniowie doszło do pierwszych aresztowań ich uczestników. Policja zatrzymała wówczas około 200 osób. Do kolejnych zatrzymań dochodziło w następnych dniach. W kolejnych dniach, gdy część zatrzymanych była zwalniana, pod adresem władz wysunięto oskarżenia o brutalne pobicia i naruszanie innych praw zatrzymanych, jak prawo do adwokata[25]. Zarzuty opierały się na relacjach zatrzymanych osób i śladach po obrażeniach na ich ciałach[26].
Amnesty International zarzuciła władzom stosowanie tortur oraz niehumanitarne i poniżające traktowanie, wydając w tej sprawie specjalne memorandum[27]. Również raport ONZ, sporządzony na podstawie wizyt w miejscach zatrzymań, stwierdzał, że setki aresztowanych osób było poddawanych „okrutnemu, nieludzkiemu i poniżającemu” traktowaniu, było bitych kijami, butelkami z wodą, pięściami i nogami, pozbawianych pożywienia i dostępu do porady prawnej. Wielu sądzonych było sześcioosobowymi grupami i zbiorowo karanych. Przedstawiciel ONZ spotkali się również z zakazem dostępu do licznych miejsc, w których przetrzymywani byli obywatele[28]. Edwin Berry, doradca NZ ds. praw człowieka w Mołdawii, powiedział, że w trakcie wizyt niemal każdy z jego rozmówców posiadał widoczne znaki pobić[29].
11 kwietnia 2009 Ministerstwo Spraw Wewnętrznych ogłosiło, że za udział w protestach aresztowanych zostało 295 osób[30]. Dwa dni później burmistrz Kiszyniowa, oznajmił, że rzeczywista liczba aresztowań jest znacznie wyższa, a lista zaginionych osób sporządzona przez media liczy 800 nazwisk[31].
15 kwietnia 2009 prezydent Voronin wezwał władze do zastosowania wobec zatrzymanych osób amnestii generalnej[32]. 17 kwietnia 2009 przewodniczący parlamentu, Marian Lupu, przyznał, że zatrzymani byli brutalnie traktowani przez policję, a amnestia powinna objąć dwie strony, demonstrantów oraz przesłuchujących ich pracowników policji[33].
Po demonstracji z 7 kwietnia, w Mołdawii doszło do trzech zgonów jej uczestników. Okoliczności tych śmierci były tajemnicze i do końca niewyjaśnione. Rodzice pierwszego ze zmarłych mężczyzn, Walerieja Baboka, oskarżyli policję o jego pobicie i śmierć. Policja tłumaczyła, że śmierć nastąpiła wskutek zatrucia gazem łzawiącym[34]. Babok urodził się w Kiszyniowie w maju 1985, od 2007 był żonaty i miał 1,5 roczne dziecko. Jego śmierć nastąpiła w nocy z 7 na 8 kwietnia 2009. Rodzice zmarłego odrzucili oficjalną wersję jego śmierci, gdyż jego ciało pokryte było licznymi obrażeniami. Policja przekazała ciało rodzinie 12 kwietnia 2009 i jeszcze tego samego dnia doszło do pochówku. Według policji, ciało Baboka znalezione zostało na Placu Wielkiego Zgromadzenia Narodowego i zabrane natychmiast do szpitala, gdzie stwierdzono zgon z powodu toksycznego zatrucia gazem niewiadomego pochodzenia[35]. W połowie czerwca 2009 jego ciało zostało poddane ekshumacji[36]. Badania medyczne europejskich patologów wykazały, że prawdziwym powodem śmierci były ciosy w szyję i gardło, które doprowadziły do wstrzymania akcji serca[37].
Ciało drugiego ze zmarłych, Eugena Ţapu, policja przekazała rodzinie 16 kwietnia 2009, twierdząc, że chłopak powiesił się na sznurówkach w jednym ze stołecznych budynków[38]. Eugen Ţapu urodził się w lutym 1983 w Sorokach. Jego rodzina zakwestionowała oficjalny powód śmierci syna, gdyż nie znalazła na jego szyi żadnych śladów po sznurze. Rodzina otrzymała ciało syna w hermetycznej, metalowej trumnie. Policja przekazała jej również akt zgonu, bez składania żadnych dodatkowych wyjaśnień. Datą śmierci był 7 kwietnia 2009, dzień rozpoczęcia masowych aresztowań uczestników protestów. Policja stwierdziła później, że znalazła rozkładające się ciało 15 kwietnia 2009[38][39].
Trzecim zmarłym był Ion Ţâbuleac[26]. Ţâbuleac, urodzony w grudniu 1987, najprawdopodobniej zmarł w areszcie. Jego ciało z wieloma ranami i złamaniami miało zostać, wedle relacji, wyrzucone z samochodu należącego do mołdawskiego MSW. Jego rodzice zostali poinformowani o śmierci syna 8 kwietnia, a pogrzeb odbył się 11 kwietnia 2009[40].
Mołdawskie władze zdecydowanie zaprzeczyły jakimkolwiek powiązaniom ze śmiercią trojga młodych mężczyzn. Wiceminister spraw wewnętrznych, stwierdził również, że nie ma żadnych dowodów, że którzykolwiek aresztowani byli bici przez funkcjonariuszy policji[26].
21 kwietnia 2009 prezydent Voronin wydał dekret o powołaniu specjalnej komisji ds. zbadania powodów, uwarunkowań i konsekwencji zamieszek w Kiszyniowie. Komisja składała się z parlamentarzystów z klubu PKRM, członków rządów, przedstawicieli instytucji naukowych i prorządowych mediów. W jej szeregach nie znalazł się żadem przedstawiciel opozycji. Swoje pierwsze posiedzenie komisja odbyła 24 kwietnia[41]. Prace komisji nie przyczyniły się do wyjaśnienia wydarzeń i wkrótce zostały przerwane z powodu rozpoczynającej się kampanii parlamentarnej[42].
Prezydent Mołdawii Vladimir Voronin, w swoim orędziu z 7 kwietnia 2009, określił wydarzenia w stolicy mianem zamachu stanu. Stwierdził, że opozycja jest „na drodze do przejęcia władzy siłą”, a demonstrantów nazwał „garstką faszystów, pijanych z nienawiści”[43]. Prezydent wezwał również Zachód do udzielenia pomocy w przywróceniu porządku i rozwiązaniu konfliktu[44].
8 kwietnia 2009, po podpaleniu i zniszczeniu budynków publicznych, Voronin powiedział, że władze próbowały uniknąć rozlewu krwi, lecz jeśli zaistniała sytuacja się powtórzy, władze znajdą odpowiednie rozwiązanie[45]. W tym samym dniu stwierdził, że „po raz pierwszy Mołdawianie zobaczyli opozycję jawnie zdradzającą ich własny naród i kraj, poprzez obranie ścieżki prowokacyjnej wojny domowej”. W nawiązaniu do niesienia przez tłum rumuńskich flag, powiedział, że był to „wstyd dla krajowych polityków i całej demokracji. Cały naród mołdawski był świadkiem wielkiego upokorzenia własnej suwerenności i demokracji”[46]. Władze odmówiły również ponownego przeliczenia głosów wyborczych, czego domagała się opozycja[47].
9 kwietnia 2009 Centralna Komisja Wyborcza ogłosiła oficjalne wyniki wyborów, w których ostatecznie PKRM zdobyła 49,48% głosów. Dało jej to 60 mandatów w parlamencie, o jeden mniej by móc samodzielnie dokonać wyboru prezydenta. 10 kwietnia 2009 prezydent Voronin zmienił zdanie i wystąpił do Sądu Konstytucyjnego z wnioskiem o powtórne przeliczenie głosów, co w jego opinii miało się przyczynić do stabilizacji sytuacji w kraju[1][48]. 12 kwietnia 2009 Sąd Konstytucyjny nakazał powtórne przeliczenie głosów w przeciągu 9 dni[49]. Odbyło się ono 15 kwietnia 2009. Opozycja skrytykowała to posunięcie, twierdząc, że jest ono „trikiem” komunistów, mającym jedynie na celu odwrócenie uwagi od fałszerstw przy listach wyborców. Oskarżyła PKRM o fałszowanie list wyborców, umieszczenie na nich nazwisk 400 tysięcy zmarłych osób lub żyjących zagranicą, a także dublowanie oddawanych głosów. Liderzy opozycji wezwali do wszczęcia europejskiego dochodzenia w tej kwestii oraz w sprawie zatrzymań i pobić uczestników antyrządowych demonstracji[50]. 17 kwietnia 2009 Komisja Wyborcza ogłosiła, że powtórne przeliczenie głosów potwierdziło dotychczasowe wyniki wyborów (komuniści zdobyli 60 mandatów) oraz nie stwierdziła żadnych nieprawidłowości wyborczych[51][52].
Kwietniowe protesty w Mołdawii doprowadziły do politycznego sporu pomiędzy władzami tego kraju a Rumunią. Prezydent Vladimir Voronin uznał bowiem, że to Rumunia stała za gwałtownymi antyrządowymi protestami w Kiszyniowie. 8 kwietnia 2009 Mołdawia uznała rumuńskiego ambasadora, Filipa Teodorescu, za persona non grata i nakazała mu opuszczenie jej terytorium w ciągu 24 godzin[53]. Następnego dnia parlament Rumunii nowym ambasadorem mianował dyplomatę Mihneę Constantinescu[54], lecz dwa tygodnie później mołdawski rząd nie zaakceptował jego kandydatury[55].
Voronin zapowiedział podjęcie dalszych kroków, w tym także wprowadzenie wiz dla obywateli Rumunii[56]. Zgodnie z tymi zapowiedziami, w kolejnych dniach Mołdawia wprowadziła reżim wizowy wobec obywateli rumuńskich oraz utrudnienia w przekraczaniu swojej granicy. Zawiesiła również „z powodów technicznych” połączenia kolejowe między krajami. Rumunia określiła wprowadzenie tych środków jako „arbitralne i dyskryminujące” oraz łamiące ustalenia między Mołdawią a UE[57][58]. Kilka dni później prezydent Rumunii, Traian Băsescu, raz jeszcze zaprzeczył zaangażowaniu swego kraju w zamieszki w Mołdawii oraz wezwał do wszczęcia europejskiego dochodzenia w sprawie „represji” wobec uczestników demonstracji. Basescu stwierdził, że nie może pozwolić, by nowy „mur berliński” odgrodził Mołdawię od UE i wezwał do przyspieszenia procedur wydawania rumuńskich paszportów obywatelom Mołdawii rumuńskiego pochodzenia[50].
W ramach retorsji i zgodnie z wolą Băsescu, Rumunia zmieniła swoje prawo o obywatelstwie. Zgodnie z nowym prawem, o nadanie rumuńskiego obywatelstwa mógł wystąpić każdy obywatel Mołdawii, którego chociaż jeden z pradziadków (a nie jak dotąd dziadków) posiadał takowe obywatelstwo. Na decyzję władz miał oczekiwać nie dłużej niż 5 miesięcy. Wycofany został również obowiązkowy egzamin ze znajomości języka rumuńskiego. Według szacunków, nowe przepisy mogły umożliwić nabycie rumuńskiego obywatelstwa milionowi obywateli Mołdawii, czyli ok. 1/4 populacji kraju[59].
Kwietniowe zamieszki w Mołdawii przyczyniły się do pogłębienia polaryzacji sceny politycznej i spadku poparcia dla partii komunistycznej. PKRM, której brakowało jednego głosu do samodzielnego wyboru prezydenta, nie uzyskała poparcia ze strony opozycji dla swojego kandydata. Spowodowało to konieczność przeprowadzenia w lipcu 2009 kolejnych wyborów parlamentarnych, w których komuniści odnotowali znaczny spadek poparcia. Chociaż wygrali wybory, nie zdobyli większości w parlamencie i zostali odsunięci od władzy[73]. Cztery partie opozycyjne zawarły koalicję, Sojusz na rzecz Integracji Europejskiej i we wrześniu 2009 utworzyły wspólny rząd na czele z premierem Vladem Filatem[74].
We wrześniu 2009 nowe władze zapowiedziały dokładne zbadanie okoliczności i szczegółów kwietniowych zamieszek. P.o. prezydenta Mihai Ghimpu ogłosił konieczność rozwiązania starej komisji parlamentarnej i powołanie w jej miejsce nowej, w której skład mieli wejść eksperci z Unii Europejskiej i Rady Europy[42]. 20 października 2009 parlament powołał do życia nową komisję ds. zbadania zamieszek, w której znaleźli się przedstawiciele wszystkich klubów politycznych[75].
8 października 2009, pół roku po kwietniowych zamieszkach, setki ludzi zebrało się pod pomnikiem Stefana Wielkiego w Kiszyniowie w celu oddana pamięci ofiarom wydarzeń. Premier Vlad Filat ogłosił wówczas rozpoczęcie dodatkowego wewnętrznego śledztwa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w sprawie działań policji w czasie i po zamieszkach[76].
Uczę się języka hebrajskiego. Tutaj go sobie utrwalam.
Zawartość tej strony pochodzi stąd.