Galicyzm – wyraz lub zwrot zapożyczony z języka francuskiego[1].
Okres pojawienia się wyrazów francuskich w polszczyźnie to XVII i XVIII wiek – związane jest to uniwersalnością języka francuskiego oraz z licznymi koneksjami ówczesnej Polski z Francją. Galicyzmy były używane przede wszystkim wśród warstw wyższych: arystokracji i szlachty: nie tylko wplatano słowa i wyrażenia w zdanie, prowadzono nawet całe rozmowy w języku francuskim[potrzebny przypis].
Ze względu na docelową grupę społeczną nowe wyrazy dotyczyły głównie życia dworskiego, tańców i rozrywek np.: amant, awangarda, batalia, fryzjer, gorset, kokietka, mariaż czy peruka. Inne francuskie wyrazy, które zadomowiły się w polszczyźnie to np. rendez-vous, par excellence, vis-à-vis, à propos, déjà vu, adres, biżuteria czy parasol[potrzebny przypis].
Słownik wyrazów obcych PWN z 1995 roku zawiera 5900 zapożyczeń z języka francuskiego, natomiast Wielki słownik wyrazów obcych z 2003 roku 5889 zapożyczeń, tj. około dwukrotnie więcej niż anglicyzmów bądź germanizmów[2].
Galicyzmy pojawiły się w języku polskim w XVII w. wraz z modą na francuszczyznę przywiezioną z Francji przez królową Marię Ludwikę żonę polskiego króla Władysława IV, która po jego śmierci poślubiła kolejnego polskiego władcę króla Jana Kazimierza. Sprowadzała ona do Polski francuskich duchownych i uczonych, a noszenie się i mówienie po francusku stało się obowiązującą modą. Kolejny polski król Jan III Sobieski też miał żonę Francuzkę Marię Kazimierę d’Arquien znaną jako królowa Marysieńka. Propagowała ona literaturę francuską, a bajki La Fontaine’a zaczęły być powszechnie znane. W XVIII w. król Stanisław Leszczyński był frankofilem, chwalił i popierał wszystko, co francuskie, a swoją córkę Marię Karolinę Leszczyńską wydał za króla Francji Ludwika XV; była ona królową Francji przez ponad 40 lat. Za panowania ostatniego polskiego króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, znanego mecenasa sztuki, francuszczyzna powszechnie panowała na polskich dworach. Z początkiem XIX w. zwycięski marsz Napoleona Bonaparte na wschód przyniósł Polsce małą niepodległość w postaci Księstwa Warszawskiego i znowu wszystko, co francuskie było modne. W czasach romantyzmu i wielkiej emigracji, kiedy Mickiewicz, Słowacki i Chopin przebywali w Paryżu wszyscy Polacy kochali Francję. Po odzyskaniu niepodległości, w latach międzywojennych (1918–1939) w kręgach arystokracji na co dzień używano zwrotów francuskich. Nawet w latach powojennych, po roku 1945, w kręgach przedwojennej inteligencji rozmowy były okraszone wtrąceniami francuskimi. Później, w czasach propagandy socjalistycznej i pojawienia się nowomowy wyrażenia zaczerpnięte z języków obcych, oprócz rosyjskiego, były faux pas. Po zmianie systemu politycznego w roku 1989 powrócono w Polsce ku Zachodowi, ale powszechną stała się angielszczyzna. Wyrażenia logować się, bukować, być kul i ok są powszechnie znane, ale nie każdy rozumie, co oznaczają: rendez-vous, par excellence, vis-à-vis[3][4].
Uczę się języka hebrajskiego. Tutaj go sobie utrwalam.
Zawartość tej strony pochodzi stąd.